Ubrania mówią za nas i o nas. To jak wyglądamy to przejaw szacunku do osób którymi się otaczamy, spotykamy, a przede wszystkim do samej siebie. A wręcz ubrania czasami krzyczą do nas.
Niemalże przy każdej okazji ubranie coś szepcze. „Szanuję Twój zawód”, powie granatowy kostium podczas spotkania z pracownikiem, natomiast czerwony garnitur na wystąpieniu publicznym powie „mam coś ważnego do powiedzeniami, a wszyscy milkną. Natomiast co powie o Tobie stara rozwleczona sukienka założona na obiad po 10 latach małżeństwa, albo legginsy do rodziców na obiad z okazji rocznicy ślubu? Łatwo się domyśleć co mówią. Dlatego też dylematy ubraniowe czasami mogą być na prawdę trudne. Ubiorem czasami możemy niechcący zrazić kogoś do siebie. Strój pokazuje nasze intencje, a czasami potrafi powiedzieć za dużo. Dlatego też warto jest poświęcić trochę więcej uwagi ubraniom i nie traktować ich czysto użytkowo, bo możemy coś stracić czasami.
Moja mama kochała kwiaty i mówiła, aby kwiaty dobrze rosły trzeba z nimi rozmawiać. Kiedyś wydawało się to dla mnie absurdem. Dziś przełożyłam to na wizerunek. Bez miłości nie mowy o fajnym kreatywnym stylu, który będzie codziennością, a nie okazją. Oczywiście, że kupować trzeba z rozsądkiem i planem, ale tylko te ubrania, które mówią do nas wow, te które sprawiają prawdziwą radość. To one będą powodować, że po założeniu zaczniesz uśmiechać się sama do siebie, będziesz wyglądać świeżo, pewniej siebie. Twoje otoczenie będzie chętniej wchodziło z tobą w relacje. A jesteś tego warta!